Okładka Arka na Manhattanie

“Głowaccy. Arka na Manhattanie” Ewy Zadrzyńskiej-Głowackiej

Na portalu "Lubimy czytać" opublikowałam poniższy tekst, będący recenzją książki: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/glowaccy-arka-na-manhattanie/opinia/73111678
0 Shares
0
0
0

Może trochę nadgorliwie tekst oznaczyłam jako spoiler.

“Przeczytałam książkę “Głowaccy. Arka na Manhattanie”, bo po pierwsze mam sympatię do nowojorskich pamiętników/dzienników, po drugie – lubiłam poczucie humoru w książkach Janusza Głowackiego oraz po trzecie, dlatego że w wydawnictwie “Marginesy” zdarzają się literackie perełki.

Książka Ewy Zadrzyńskiej-Głowackiej ma dużo słabych punktów i w pierwszym odruchu chciałam poddać ją totalnej krytyce. Potem zastanowiłam się, czyby może na przekór wszystkiemu w tej słabości nie doszukać się siły.

Tak wiele rzeczy przemawia przeciw autorce. Ktoś napisał w innej recenzji, że książka jest zbyt pretensjonalna by ją całą przeczytać. No bo jest. Już sam tytuł jest pompatyczny, a na dodatek nie broni się w treści. Autorka nie za bardzo odnosi się do historii, kiedy ich mieszkanie służyło za arkę-schronienie i kogo de facto uratowało z “potopu”.

Biorąc pod uwagę, iż Manhattan jest w pierwszej dziesiątce najdroższych metraży kwadratowych jeśli chodzi o ceny mieszkań na świecie, a autorka potrzebuje aż całej książki, żeby po swoim nowojorskim apartamencie i wszystkich jego pomieszczeniach oprowadzić czytelnika, to jest to dość perwersyjne. O perwersji zresztą jeszcze będzie później.

Janusz Głowacki (też) był snobem. Miał do tej cechy dystans, obśmiewał sam siebie, ironizował i… dalej się snobował. Pisał o swojej zawiści, gdy się komuś powodziło, jak walczył z tą cechą, jak tym bardziej się snobował, żeby inni byli zawistni, ale to wszystko razem dawał w nawias. Dystansu i nawiasu w “Arce na Manhattanie” nie ma. Jest wszystko bardzo serio. Autorka spędza samotnie czas pandemii koronawirusa w tym apartamencie i stąd ma przestrzeń na wspomnienia. Oprowadza czytelnika po obrazach zawieszonych na ścianach i wspomina dobre czasy, ale też i rozlicza różnych swoich znajomych. Z dużych i małych spraw. Na ścianie wiszą także puste ramy – symbole obrazów, które do niej kiedyś należały, ale ktoś je zabrał czy ukradł. W głównym miejscu apartamentu wisi realistyczny portret Janusza Głowackiego, mimo że od około 20 lat przed jego śmiercią w 2017 roku, nie byli już razem. “Przynajmniej dziesięć razy dziennie patrzę na najlepszego byłego męża na świecie, a on patrzy na mnie”.

Pisze również, że nie zmieniła większości układu obrazów, który wspólnie z Januszem ustalili. Zwierza się, że: “Stałe punkty odniesienia, podobnie do drogowskazów, wprowadzają w moje życie porządek. Wzmacniają poczucie przeszłości i teraźniejszości, pozwalają ufnie patrzeć na przyszłość”. Nie wiemy czy tym wyznaniem odnosi się również do odejścia, jak domyślamy się, kochanej osoby, z którą dzieliła życie.

Autorka w swej książce chętnie operuje liczbami i związanymi z tym metaforami. Policzyłam, że słowo “Janusz” pojawia się w jej wspomnieniach 149 razy (łatwo policzyć na Legimi), czyli 1,5 raza na stronę. Jeśli uznać, że małżeństwo zwykło dzielić się na 2, to dla niej zostaje 0,5.
W 2004 roku ukazała się autobiograficzna książka “Z głowy” Janusza Głowackiego. W jednym z rozdziałów pisarz również uwiecznia wspomnienia z tego apartamentu na Manhattanie (wcześniej państwo Głowaccy mieszkali w różnych miejscach nowojorskiej wyspy). Nota bene, też wówczas siedzi sam w tym mieszkaniu i różnie znosi samotność. Opisuje widok z okna. Cytuje definicję perwersji (stworzoną przez Michała Kotta, syna profesora Jana Kotta): perwersja to jest głównie brak kontaktu między partnerami, a przykładem może być stosunek małżeński.

 

W “Arce…” czytelnik dostaje sporą dawkę nowojorskich tematów i może poczuć atmosferę tego miasta. Nawet pomimo opisywanej tam pandemii i jego wyludnienia. Może nawet ma poczucie zawiści, no bo kto by nie chciał mieć tak wspaniałego mieszkania w doskonałym miejscu na Manhattanie, z widokiem (jeśli dobrze wychylić się z okna) na Riverside Park i rzekę Hudson.

I tak wspaniałych wspomnień. Bo tego przecież nie możemy zabronić autorce. Że była szczęśliwa i że kochała.”

0 Shares
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You May Also Like

Biografie Pożegnanie z Syberią

Początek lat 90-tych XIX w. Maria Skłodowska rozpoczyna naukę na Sorbonie, Jan Ignacy Paderewski rusza na muzyczne tournée po USA, Henryk Sienkiewicz układa "Quo vadis?", a słynna aktorka Helena Modrzejewska gra w repertuarze szekspirowskim. W tym czasie zaś dwaj bracia Piłsudscy: 24-letni Ziuk i rok starszy Broniś, jeden siedzi bez sensu przed chatą we wsi Tunka nad Bajkałem, a drugi właśnie poznał etnografa Sternberga i próbuje sens odnaleźć - na swój prawie 20-letni pobyt na Sachalinie.