GórFanka

“Na wyjazd dostałyśmy raptem po dwadzieścia franków szwajcarskich na sześć tygodni […] jak mamy po dwadzieścia franuli, chcemy być sześć tygodni, a oni żądają dziesięć franków dziennie [za rozbicie namiotu  – przypis]. […] Początkowo w Zermatt rozbiliśmy obóz na trawniczku nad tunelem. Po pewnym czasie przyszli jednak przedstawiciele miasta i nawet stamtąd nas wygonili. Przenieśliśmy się więc pod lądowisko dla helikopterów, a tam było równie wesoło, albo nawet jeszcze bardziej. Rano jemy sobie na łączce śniadanie, a tu helikopter przylatuje i nagle całe śniadanie odfruwa. Czego się nie złapie do ust, tego już nie ma.”

 rozdział “AlpySzwajcarskie (1977)”, “GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie”.

 

“Wtedy jeszcze nie mówiłam w żadnym obcym języku, natomiast Kryśka [Palmowska] znała francuski, trochę mówiła po niemiecku, więc to ona podeszła do wysokiego przewodnika, co śmiesznie wyglądało – ona 153 centymetry wzrostu, blondyneczka z dużym biustem, przywitała się, po czym spytała o warunki na północnej Matterhornu! […] Więc gdy gość zapytał, kto się tam wybiera, Krysia odparła, że ona i ta pani w okularach jak denka od butelek, wskazując na mnie. Wtedy facet już się kompletnie załamał.”

“Miałyśmy więc w perspektywie przestanie na dwóch małych stopniach całej nocy, niejako na pocieszenie z pięknym widokiem na Zermatt w dole.[…]. Całą noc przestałyśmy, nie było jak przysiąść, można było jedynie lekko zawiesić się w uprzęży, żeby dać wytchnienie nogom. […] Takie byłyśmy twarde. Widzisz ze ściany światła w Zermatt, wyobrażasz sobie Szwajcarów i te ich Berty, jak układają się w łóżkach, a ty tkwisz niewygodnie w ścianie jak ten kołek. Z drugiej strony było to jednak wspaniałe przeżycie.”

rozdział “Północna ściana Matterhornu latem”, “GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie”.

 

 

“Za pierwszym razem, gdy wspinałyśmy się w nocy, znalazłyśmy się na półeczce, po czym ku naszemu zdumieniu stwierdziłyśmy, że śpią tam krowy! My się wspinamy na granicy naszych możliwości, a tu patrzymy, krowy! Były wielkie, szwajcarskie, co prawda nie fioletowe, jak w reklamie Milki, ale takie po zbóju.”

rozdział “Próby w Lauterbrunnen i na Eigerze”, “GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie”.

“Tak naprawdę Hiszpanie wcale nie czekali na mnie na szczycie. Robili sobie zdjęcia, gdy nagle wyłoniła się jakaś sylwetka. Na początku się zdziwili. Zauważyli mnie co prawda wcześniej, jak przyznali potem w bazie, widzieli, że ktoś za nimi idzie i nawet sądzili, że to musi być jakiś strongman, bo się szybko posuwa. A tu nagle pojawia się taka stara wujenka i mówi, że jest z Polski. Po prostu ich zamurowało. Chwycili za telefon i zadzwonili do bazy, przekazując sensacyjną informację o moim wejściu. […] prostym angielskim nadali do bazy wiadomość:

POLISH WOMAN IS ON THE SUMMIT!

rozdział “Samotnie na szczyt Everestu”, “GórFanka. Na szczytach Himalajów”.

 

“Ostatnie dwa dni w bazie spędziłam, udzielając wywiadów, bo nagle gruchnęła wieść, że jestem najstarszą kobietą na Evereście. Zaczęto dokładnie liczyć, ile mam lat, dni i godzin. […]. Jednemu z nich powiedziałam, że pobiłam rekord prawie o trzy lata, bo przede mną weszła 47-letnia Japonka, Yasuko Namba. On zaś odpowiada, że rekord pobiłam o całe 7 lat, bo Yasuko Namba się nie liczy, ponieważ ona nie zeszła do bazy (zmarła na Przełęczy Południowej). […]. Wówczas też się dowiedziałam, że jak zginiesz, to ci szczytu nie zaliczą.”

“W drodze do bazy pod Everestem mija się klasztor w Thyangboche. Jest tam piękna łąka, skąd widać Lhotse, Everest i Ama Dablam. Przechodziłam tamtędy w 2006 roku, gdy z Jurkiem Natkańskim zdobywaliśmy aklimatyzację przed wyprawą na Makalu. Postanowiłam zrobić zdjęcie tej wspaniałej panoramy. Wtedy, jakby na przekór, pewien Niemiec ciągle zasłaniał mi widok, więc w końcu poprosiłam go o usunięcie się na chwilę na bok. Na co on odezwał się do mnie z politowaniem:

– No tak, zrób sobie zdjęcie, zrób, bo jak wrócisz do domu, to przynajmniej będziesz mogła sobie popatrzeć, jakie ładne góry widziałaś.

A ja na to:

– Wiesz facet, co ci powiem? Ja na tych wszystkich górach byłam.”

rozdział “Smak prawdziwego zwycięstwa”, “GórFanka. Na szczytach Himalajów”.

 

“Icefall już dobrze znałam, bo chodziłam przez niego w drodze na Everest, natomiast dla Darka [Załuskiego; przypis autora] był czymś zupełnie nowym. Dla niego, jako filmowca, stanowił niesamowite wyzwanie, zwłaszcza te drabiny przerzucone nad szczelinami. Oczywiście, używając lekkiej perswazji, kazał mi chodzić po tych drabinach tam i z powrotem. O dziwo, robiłam to bez żadnego lęku. Sam Darek zauważył: “W życiu mi się nie śniło, by ktoś z własnej woli łaził kilkakrotnie tam i z powrotem w takim terenie”.

rozdział “LHOTSE (8511 m)”, “GórFanka. Na szczytach Himalajów”.

 

 

“W końcu stwierdziłam, że muszę zabiwakować. Obawiałam się jednak, że gdy usiądę pośrodku lasu, to będzie się na mnie lało, bo padał taki deszczośnieg. Darły się ptaszory, bałam się, że jeszcze napatoczy się tygrys, który będzie chciał mnie tam wpieprzyć, dlatego postanowiłam za wszelką cenę rozpalić ogień. […] Wróciłam wtedy myślami do czasów szkolnych, do lektury W pustyni i w puszczy o Stasiu i Nel, którzy mieszkali w baobabie.”

rozdział “zimowe Makalu’91; trekking z bazy”, , “GórFanka. Na szczytach Himalajów”.

 

 

“Zrobiło się naprawdę trudno. Były tam stare liny, więc je poprawiałam, wiązałam, odcinałam stare końcówki, bo czułam, że gdy będę schodziła tamtędy nocą, mogę się porządnie wyłożyć, jeżeli wepnę się przypadkowo w starą poręczówkę. Trochę wyżej przechodziło się za winkiel, po pionowej skale w rakach, prawie dry tooling. Mówię do siebie: ‘Jezu, Czerwińska, w tym wieku, takie rzeczy? No nie'”.

“Położyłam w zagłębieniu plecak i usiadłam na nim. Zaparłam się rakami, bo mogło mnie przeważyć na stronę ekspozycji. Nad sobą wbiłam czekan, przywiązałam się, wyciągnęłam butlę z tlenem i zrobiłam jej miejsce obok siebie. Pomyślałam: ‘Nie ma co jeść, nie ma co pić, nie ma z kim pogadać, to chociaż sobie tlenem pooddycham.'” (Samotny biwak na 8200 m)

rozdział “MAKALU 2006”, “GórFanka. Na szczytach Himalajów”.

 

“Moim zdaniem była to wyprawa miłości i negocjacji, choć tu może nie będę się rozwodzić na temat pierwszego wątku. Przejdźmy więc do drugiej kwestii. Boguś [Ogrodnik] wszystko załatwiał formalnie, np. podpisał umowę z tragarzem wysokościowym na wniesienie do obozu IV butli z tlenem za określoną kwotę, przy czym od razu zaznaczył, że jeżeli tej butli gość nie wniesie, to nie dostanie ani grosza. Może to i logiczne, ale w Karakorum było nowością…”.

rozdział “K2 drogą Basków 2010 r.”, “GórFanka powraca w Karakorum”

 

Krótki tekst o Annie Czerwińskiej, zimowych himalajskich rocznicach i książkach górskich

0 Shares