Córki Heliosa, opłakujące śmierć swojego brata Faetona, zmieniają się w topole (tylna okładka zielnika Helwinga)

Biografia viva i lekcja przyrody

Kiedyś botaniką, mineralogią, paleontologią czy astronomią zajmowali się najwybitniejsi myśliciele danej epoki. Wytyczali granice pojmowania świata i rozwoju cywilizacyjnego. Ogrody botaniczne, kolekcje minerałów, gabinety osobliwości i obserwacje gwiazd przynależały do sfery elit świeckich i duchownych. Czy teraz to tylko "parki jurajskie" i frajda dla koneserów? Biografistka Krystyna Buzarewicz przez rok żyła życiem XVII-w. botanika, Jerzego Andrzeja Helwinga, swojego krajana z Węgorzewa.
0 Shares
0
0
0

Nauki przyrodnicze i życiowa nauczka

O niedawnych odkryciach polskich paleontologów (Jerzego Dzika i Tomasza Suleja) było głośno na świecie, zarówno w opracowaniach naukowych, jak i w książkach popularnonaukowych (np. “Era dinozaurów. Od narodzin do upadku”, Steve’a Brusatte’a), a w Polsce trochę przeszły bez echa. Dziś na hasło “dinozaury” mamy  skojarzenia raczej z zabawkami dla dzieci, parkami rozrywki lub filmami science fiction. Z kolei kolekcjonowanie minerałów i skamieniałości to zajęcie w powszechnym odczuciu przeznaczone dla pasjonatów, botanika zaś jest w tej opinii dziedziną wąskiego grona specjalistów.

Kiedyś te dyscypliny naukowe były niezwykle poważane i oznaczały wysoki status społeczny (niestety polscy naukowcy borykali się z innymi problemami – o etnografach, botanikach, geologach przełomu XIX/XX, będących na zesłaniu na Syberii pisałam w innym tekście).

Geologiem i paleontologiem był np. Walery Goetel, mąż bratanicy Marii Skłodowskiej-Curie, który idealnie wpisywał się w naukowe tradycje tej rodziny. Popularyzował też ekologię oraz zdefiniował pojęcie sozologii – nauki o czynnej ochronie środowiska naturalnego.

Ekologia dziś wiedzie prym wśród tych dyscyplin.

Docenienie walorów świata przyrody w życiu codziennym wymusiła na nas pandemia koronawirusa. Wyjście na łono natury w okresie lockdown’u było najbardziej pożądaną atrakcją. Na Mazowszu – do Kampinosu, bagna Całowanie, Ogrodu Botanicznego w Powsinie ustawiały się niebotyczne kolejki chętnych (co oczywiście powodowało niepożądany efekt zatłoczenia, którego właśnie trzeba było uniknąć). Mimo tych sytuacji, przyroda w okresie zamknięcia ludzi odżyła, a my nauczyliśmy się choć trochę ją doceniać. Wiele osób w tamtym okresie po raz pierwszy doświadczyło obcowania z przyrodą.

Biografistka

Swoją drogę na łonie przyrody, na Mazurach, odkryła Krystyna Buzarewicz, której wędrówkę i uważność na naturę zainspirowało życie Jerzego Andrzeja Helwinga, pastora z jej rodzinnego miasta Węgorzewa, wybitnego botanika z przełomu XVII/XVIII w.

Krystynę Buzarewicz poznałam podczas jej autorskiego spotkania w Bibliotece Publicznej Praga Południe w Warszawie (w dzień kobiet :-)), poświęconemu biografii tego botanika.

Zainteresowało mnie, że oprócz swoich profesji jakimi są coaching i trenerstwo, prelegentka zdefiniowała siebie w kontekście zawodowym również jako biografistkę. Czytając biografie, poznając twórczość i działalność wybranych postaci, podróżuje ich śladami, a następnie opowiada ich biografie i prowadzi warsztaty biograficzne. Doświadczenia te stosuje także w swoich sesjach trenerskich.

W roku 2021 realizowała autorski projekt poświęcony właśnie Jerzemu Andrzejowi Helwingowi. Była to, jak określa trenerka, biografia w praktyce. Studiowała i odtwarzała jego oddalone o kilka stuleci życie, praktykując aktywności botanika i podążając za jego zainteresowaniami. Wędrowała po Mazurach, poznając florę i faunę tego regionu, robiła zielnik fotograficzny („Mazurski dziennik fotograficzny” na FB; obecny profil to Krystyna Buzarewicz | Facebook), próbowała zastosowań kulinarnych różnych ziół oraz innych owoców pól i lasów; odbyła podróże edukacyjne m.in. do ogrodów botanicznych w Polsce i w Niemczech, zasadziła własny „ogród garnkowy”. A przede wszystkim wypracowała w sobie uważność na przyrodę i umiejętność obserwowania procesów jej przemian. Realizując projekt poświęcony Helwingowi, wpisała się w obchody Roku Botaniki 2022.

 

Jakie było życie Jerzego Andrzeja Helwinga? Zanurzmy się w jego biografii

Ten mieszkaniec Księstwa Pruskiego wywodził się z rodziny pastorów ewangelickich z Węgorzewa. Jako przedstawiciel ówczesnej elity mógł sobie pozwolić (a nawet musiał) na porządną edukację. Okazał się bardzo zdolnym dzieckiem, wcześnie objawiło się jego zainteresowanie światem przyrody, co umiejętnie wspierał i podsycał miejscowy nauczyciel. Helwing kontynuował naukę w Królewcu, potem wstąpił na studia na słynną Albertynę. Mógł przyjąć tam tytuł magistra i pozostać na  uczelni, ale zdecydował się na kontynuację rozwoju naukowego poprzez wieloletnią podróż edukacyjną. Tego rodzaju peregrynacje były wówczas naturalnym procesem; “wędrujący” naukowcy finansowali swą karierę z dóbr rodzinnych, zwyczajowo byli też goszczeni przez profesorów ówczesnych ośrodków akademickich w Europie (prototyp Erasmusa +J). Zjeździł głównie Niemcy – był w Wittenbergii, Lipsku i Jenie, gdzie zaprzyjaźnił się z profesorem Wedelem. Dotarł również do Włoch.

Ojciec pastor oczekiwał jednak sukcesora i z tego względu syn studiował jako główny przedmiot teologię, a botanika była dopiero na drugim miejscu. Ówczesny system kształcenia zakładał, że studiujący zagłębiali się również w pokrewne dziedziny – Helwing uczył się też matematyki, medycyny.

Kiedy ojciec zachorował, posłuszny syn wrócił do rodzinnych Prus. W 1705 roku został wyświęcony na pastora w Węgorzewie. Nie porzucił jednak swoich pasji. Poza botaniką, okazał się być też zapalonym mineralogiem, astronomem oraz … sadownikiem. Kolekcjonował minerały (szczególnie agaty i jaspisy), skamieliny, różne przyrodnicze osobliwości oraz artefakty archeologiczne, pozostałe po dawnych plemionach na tym terenie. Rozpoczął swoje wędrówki po terenie obecnych Mazur. Przemierzył je wzdłuż i wszerz. Długie trasy, uważność, cierpliwe obserwacje i zachwyt nad przyrodą były jego znakiem rozpoznawczym. Ówczesne Prusy leżały poza szlakami i ośrodkami cywilizacyjnymi i były po prostu dzikie i niebezpieczne. Helwing prowadząc swe prace badawcze w terenie, wraz ze swym asystentem byli często narażeni na niebezpieczeństwo ze strony dzikich zwierząt.

Młody pastor ożenił się w wykształconą córką profesorską. Mieli dziewięcioro dzieci i swoje na nich metody wychowawcze.

Ale przede wszystkim ważna była botanika.

Jerzy Andrzej Helwing zasłynął jako twórca najstarszego zachowanego zielnika z roślinami z terenów polskich (starszy zielnik w polskich zbiorach to kolekcja roślin śródziemnomorskich Paola Silvia Boccone, powstała ok. 1674 r.) – o zielnikach poniżej.

Z naukowego punktu widzenia najważniejszym jego dokonaniem było opublikowanie dzieła Flora quasimodogenita, wydanej w 1712 w Gdańsku, w której opisał rośliny Prus. W rękopisie pozostał Tournefortius prussicus, pięciotomowe opracowanie flory z tych terenów. W pierwszej księdze rośliny uporządkowane zostały alfabetycznie, w drugiej według ówczesnej (wciąż dość prymitywnej) klasyfikacji roślin.

Dla historii botaniki polskiej ważnym opracowaniem był Index plantarum latino-polonicus, zawierający polskie nazwy roślin (rękopis przechowywany był w bibliotece w Królewcu). Dwie trzecie przytoczonych nazw to określenia ludowe, zebrane prawie wyłącznie przez węgorzewskiego pastora. Tak – Helwing posługiwał się językiem polskim (oraz niemieckim i obowiązkowo łaciną, dodatkowo nauczył się włoskiego), tak jak i jego parafianie. Księstwo Pruskie było wówczas lennem Rzeczypospolitej.

Obecnie duże zainteresowanie geologów i nowe życie zyskuje kolejne dzieło Helwinga – Lithographia angerburgica (Litografia Węgorzewska), pięknie ilustrowana księga, zawierająca opis minerałów i skamielin. Swoją własną kolekcję geologiczną sprzedał (lub też przymusowo darował według różnych wersji) królowi Leszczyńskiemu.

W 1709 został członkiem Towarzystwa Naukowego w Berlinie i Królewcu.

Dwurnik? Nie, Litografia Węgorzewska

W niektóre życiorysy wpisane jest przeżycie epidemii. Kiedyś czytaliśmy o tym tylko w podręcznikach historii i we wspomnieniach z dawnych czasów. Węgorzewski pastor i cały ówczesny świat zmagał się z żywiołem dżumy (w latach 1709-1710). Jako znawca medycyny pomagał swojej społeczności. Dzielił się jedzeniem i lekami, odważnie wspierał i odwiedzał chorych. Ważne było również udzielane przez niego wsparcie duchowe (wiadomo, jak to podczas epidemii). Zdziałał dużo dobrego jak na jednego człowieka, sam się nie zaraził, ocalił swoją rodzinę.

 

W dobrych czasach założył lokalny ogród botaniczny w Stulichach.

 

Krótka historia ogrodów botanicznych

Pierwsze ogrody (poza biblijnym rajem) powstały już oczywiście w czasach antycznych. Pełniły wówczas funkcje ozdobne, rekreacyjne, ale mogły być również rodzajem oazy na terenach gorących i suchych (pomijam tu ogrody chińskie, perskie, japońskie).

W średniowieczu ogrody straciły swe funkcje ozdobne. Były miejscem zadumy, modlitwy. Zaczęły powstawać prototypy ogrodów botanicznych – Horti sanitatis – będącymi uprawą roślin leczniczych, znajdujących się w klasztorach oraz szkołach medycznych i farmaceutycznych przy uniwersytetach. Pierwszy ogród botaniczny w świecie zachodnim powstał prawdopodobnie w Salerno i prowadzony był przez wybitnego lekarza Matthaeusa silvaticusa (1285-1342).

Renesans to czas rozkwitu ogrodów, w tym botanicznych, z których najsłynniejsze powstały w Lejdzie, Lipsku, Bazylei, Montpellier i Paryżu. Ogrody botaniczne zaczęły rozszerzać swoje kolekcje o wszystkie rodzaje roślin, nie tylko lecznicze, zarówno rodzime, jak i z odległych krajów. W tym ruchu kształtowania wiedzy botanicznej uczestniczyła arystokracja. Władcy i książęta wspierali inicjatywy naukowców. Niektórzy monarchowie mieli własne ogrody, które powierzyli lekarzom specjalizującym się w badaniach roślin leczniczych lub botanikom.

 

Ogród botaniczny w Powsinie – jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce

Herbaria viva

Wraz z rozwojem botaniki i funkcjonowania ogrodów botanicznych zaczęto rośliny nazywać, a z czasem klasyfikować. Powstawały zielniki, herbarze (herbaria), które w średniowieczu i w epoce renesansu były podręcznikami ziołolecznictwa.

Pierwowzorem zielnika było dzieło z ilustracjami roślin Pedaniusza Dioskuridesa De materia medica, napisane w I w. n.e. Potem przez blisko półtora tysiąca lat ta księga była powielana i kopiowana. Dopiero w XVI w pojawiły się “ponownie” zielniki z ilustracjami roślin wykonanymi z natury. W epoce renesansu, gdy swe odrodzenie przeżywają też studia przyrodnicze, zaczęto tworzyć zielniki, które zamiast rysunków zawierały zasuszone rośliny. Dla odróżnienia od tradycyjnego ilustrowanego herbarza nazwano takie kolekcje herbarium vivum, ponieważ zawierały prawdziwe rośliny. Znacznie prościej było zasuszyć okaz niż stworzyć pracochłonną ilustrację. Sprzyjał temu też wynalazek papieru, który w odróżnieniu od pergaminu doskonale wchłaniał wodę i nadawał się do suszenia roślin (a wynalazek druku sprzyjał rozpowszechnianiu się wiedzy książkowej). Zasuszanie roślin przydało się też w przypadku roślin egzotycznych, które ze względów sezonowych i klimatycznych nie można było trwale badać w żywej postaci.

Najstarszym zachowanym zbiorem zielnikowym jest herbarium Gherarda Cibo, sporządzone ok. 1540 r., a przechowywane w rzymskiej Biblioteca Angelica.

Pod koniec XVII wieku sztuka sporządzania zielników upowszechniła się, a botanicy regularnie wymieniali między sobą nie tylko listy z obserwacjami, ale i nasiona oraz rośliny. Przykładem takiej korespondencji mogą być listy Helwinga ze światowej sławy szwajcarskim przyrodnikiem i prekursorem paleobotaniki Johannem Jacobem Scheuchzerem. Te XVIII-wieczne listy przechowywane są w Bibliotece Centralnej w Zurychu, a obecnie wystawione w Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie.

Helwing był jednym z prekursorów tworzenia zielników na ziemiach polskich, w tym twórcą najstarszego zachowanego zielnika z roślinami z tych terenów.

 

Zielniki Helwinga

Najprawdopodobniej powstało sześć zestawów zielników Helwinga, które rozdysponowane zostały do różnych uczelnianych bibliotek (w Dreźnie, Królewcu, Petersburgu). W Polsce przetrwały dwa zielniki – dwutomowy w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie, oraz drugi, który stanowi część zielnika Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Zielniki znajdujące się w Bibliotece Narodowej są pięknie oprawione, bogato zdobione, ilustrowane motywami mitologicznymi (okładka i pierwsze strony), ale ich wartość naukowa jest skromna. Rośliny wklejone są dość przypadkowo. Mają podane nazwy i krótkie opisy. Pierwszy tom zielnika jest zbiorem pruskiej przyrody, a drugi jest wzbogacony o rośliny przywiezione z innych stron świata. Helwing aklimatyzował je też w swoim ogrodzie botanicznym w Stulichach. Zielnik zawiera również odmiany ogrodowe roślin polnych (np. pierwiosnków, goździków, ostróżek i orlików).

Kwiat słonecznika. Zielnik Helwinga, ok. 1695-1705.

Znacznie mniej okazale prezentuje się zielnik przechowywany w zbiorach Uniwersytetu Warszawskiego, ale jego naukowa zawartość jest większa. Rośliny są sklasyfikowane i zindeksowane według nazw łacińskich, polskich i niemieckich. Zielnik obejmuje rośliny rodzime albo dziczejące (w tym tytoń, ogórek, miechunka czy lawenda).

Zielniki Helwinga obecnie mają znaczenie historyczne, etymologiczne oraz dla historii rolnictwa.

 

Biografia w praktyce

Biografia Helwinga nie ukazała się w formie książki. Może nie ma takiej potrzeby, skoro przekazywana jest w formie mówionej i podczas warsztatów biograficznych. To ciekawe dla mnie doświadczenie, choć nieco odbiegające od głównego nurtu tego bloga literackiego. No cóż, recenzji z książki nie będzie, ale za to taki długi felieton biograficzny powstał.

Jest trochę strzępów wspomnień i listy Helwinga, o których pisałam powyżej. Poza tym, czyż takie herbaria viva, nie są też swoistym żywym nomen omen (choć jednocześnie zasuszonym J) wspomnieniem z dawnej epoki?

 

Zanurzyłam się w świat botaników, ogrodów i roślin. “Parki jurajskie” też mi niestraszne.

A Wy, czyją biografię byście wybrali do odtworzenia?

 

*****************

W opracowaniu tekstu wykorzystałam informacje z wykładu Krystyny Buzarewicz oraz skorzystałam z materiałów i zdjęć biblioteki cyfrowej Polona w Bibliotece Narodowej, które to zbiory i informacje udostępniane są na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.

0 Shares
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You May Also Like
byc jak Maria okładka

Dzienniki, listy i reportaże Być jak Maria

Mówi się, że gdy człowiekowi ciężko w życiu, szczególnie wtedy warto sięgnąć po książki. Pozycje bibliograficzne poświęcone Marii Skłodowskiej-Curie należą do tych wzmacniających ducha. Oczywiście można je czytać nie tylko w przypadku chandry :).

Biografie Pożegnanie z Syberią

Początek lat 90-tych XIX w. Maria Skłodowska rozpoczyna naukę na Sorbonie, Jan Ignacy Paderewski rusza na muzyczne tournée po USA, Henryk Sienkiewicz układa "Quo vadis?", a słynna aktorka Helena Modrzejewska gra w repertuarze szekspirowskim. W tym czasie zaś dwaj bracia Piłsudscy: 24-letni Ziuk i rok starszy Broniś, jeden siedzi bez sensu przed chatą we wsi Tunka nad Bajkałem, a drugi właśnie poznał etnografa Sternberga i próbuje sens odnaleźć - na swój prawie 20-letni pobyt na Sachalinie.

Biografie W dzikiej głuszy i na szczytach gór

"Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu S. Kossak" oraz "Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci" to biografie dwóch kobiet autorstwa Anny Kamińskiej. Simona Kossak i Wanda Rutkiewicz urodziły się w 1943 roku i przez niemal pół wieku ich życie toczyło się równolegle. Autorka skupia się na zarysowaniu portretów psychologicznych swych bohaterek. Chce się dowiedzieć co sprawiło, że ich życie było wyjątkowe. Co jeszcze łączy te kobiety i te dwie książki biograficzne?

Biografie “Lata” Annie Ernaux czyli rodzice Mikołajka

W książce "Lata" noblistki Annie Ernaux najbardziej zafrapował mnie obraz Francji jaki wyłania się z tej autobiografii. Trzeba wielkiej odwagi, aby przedstawić własne pokolenie jako społeczeństwo znudzone, powierzchowne i opętane dobrami doczesnymi. A może nie zrozumiałam jej historii?